Kampania hiszpańska Johna Moore’a

  • PDF
  • Drukuj
  • Email

Informacje o książce
Autor: Kamila Cieplińska
Wydawca: NapoleonV
Rok wydania: 2011
Stron: 242
Wymiary: 24,1 x 17 x 2,2 cm
Oprawa: twarda
ISBN: 978-83-61324-09-6

Recenzja
Wojna w Hiszpanii to do niedawna jeden z zapomnianych przez polskich historyków konfliktów, toczących się jakby na uboczu głównego nurtu wydarzeń epoki napoleońskiej. Być może nie byłoby żadnego szczególnego uzasadnienia dla wykazywania zainteresowania tym teatrem działań wojennych, gdyby nie fakt, że w Hiszpanii walczyły polskie oddziały, i to jedne z najlepszych – Legia Nadwiślańska, w tym wchodzący w jej skład Pułk Ułanów Nadwiślańskich (gwoli ścisłości, zmieniający na przestrzeni epoki przyporządkowanie) oraz Pułk Szwoleżerów Gwardii Cesarskiej, który szarżą pod Somosierrą otworzył Napoleonowi drogę do Madrytu. Wojna w Hiszpanii wydaje się ciekawa również z innych powodów – można tam na długim odcinku czasowym obserwować jak armia francuska radziła sobie z przeciwnikami bez Napoleona, oraz przyjrzeć się jak uczyli się z nią walczyć Anglicy, w tym późniejszy zwycięzca Napoleona spod Waterloo – gen. Arthur Wellesley, który za sukcesy w tej wojnie otrzyma tytuł księcia Wellington. Dla zmagających się na obszarze Półwyspu Iberyjskiego wojsk wyzwanie stanowiła także natura: rzadka sieć dróg, trudny, często górzysty teren, nieoczekiwanie zmieniająca się pogoda – przyszło im więc walczyć w warunkach pod wieloma względami odmiennych od tych, które spotykali wcześniej na innych teatrach działań. Powyższe przyczyny i fakt, że walki te to w większości biała plama w polskiej historiografii sprawiły, iż parę lat temu zainteresowanie wojną w Hiszpanii wzrosło i obecnie coraz częściej spotykamy poświęcone jej monografie. Jedną z nich jest recenzowana książka p. Kamili Cieplińskiej pt. „Kampania hiszpańska Johna Moore’a”.

Książka przedstawia wyprawę angielskiego gen. Johna Moore’a, która miała miejsce pod koniec 1808 roku, by zakończyć się ewakuacją wojsk angielskich w styczniu 1809. Celem korpusu Moore’a miało być wsparcie Hiszpanów przeciwko interweniującym na półwyspie Francuzom, dowodzonym przez – jak się wkrótce okazało – samego Napoleona. Cele armii angielskiej ewoluowały zresztą w miarę zmieniających się okoliczności. Początkowo miało to być wsparcie armii hiszpańskich operujących w północnej części kraju, potem marsz na Madryt, by wzmocnić jego obronę bądź oddziaływać na wojska francuskie usiłujące go zdobyć, później dywersja na tyłach maszerujących ku południowi Hiszpanii Francuzów, wreszcie, gdy ci zlokalizowali armię angielską i rozpoczęli bardziej zdecydowane działania przeciwko niej – odwrót i ewakuacja z półwyspu.

Książka wyszła spod pióra kobiety, co z uwagi na stricte militarny temat może budzić szacunek, ale z drugiej strony pewne wahania, zwłaszcza wśród bardziej wymagających czytelników. Już na początku mogę powiedzieć, że pod tym względem nie warto żywić obaw – „Kampania hiszpańska Johna Moore’a” jest pełnowartościową monografią i, dodam już w tym miejscu, pod wieloma względami dobrą pozycją. Autorka sama zakreśliła sobie jednak we wstępie cele jedynie na poziomie „popularyzacji na gruncie polskim tematyki zbadanej już przez autorów obcojęzycznych” (s. 22-23).

Całość podzielona została na cztery rozdziały, jak pisze autorka, wzorem historiografii angielskiej:
1) Działania francuskie do 24.XII.1808 roku,
2) Działania armii Moore’a do 24.XII.1808 roku,
3) Odwrót armii brytyjskiej,
4) Bitwa pod La Coruna.
Ponadto książka zawiera biogramy ważniejszych postaci obu stron oraz inne aneksy, w których przedstawiono liczebność wojsk obu stron i ich organizację, instrukcje pod jakimi działał sir John Moore, list lorda Castlereagh z 25.IX.1808 r. i kolejny z 14.XI.1808 r., przechwycony list Berthiera do Soulta z 10.X.1808 r., a także raport gen. Hope’a z 18.I.1809 r., pisany z pokładu okrętu Audiacious w La Corunii. Na końcu zamieszczono dwie kolorowe mapy obrazujące bitwę pod La Corunią (16.I.1809), a także dwie mapki ukazujące trasę przemarszu wojsk brytyjskich podczas kampanii, wcześniej zaś dwie strony z ilustracjami przedstawiającymi najważniejszych dowódców, ale jedynie strony brytyjskiej.

Książka opiera się w większości na literaturze angielskiej (brytyjskiej), co przyznaje we wstępie sama autorka. Prace autorów innych narodowości były wykorzystywane w mniejszym stopniu. Fakt, że autorka dość intensywnie wykorzystywała angielską literaturę widać choćby po niektórych błędach i niezręcznościach językowych, które przytrafiają się w tekście. I tak na s. 70 autorka pisze o „braku wyraźnego rozgraniczenia autorytetów” między dowództwami hiszpańskimi różnych junt. Wydaje się, że chodziło o rozgraniczenie zakresu władzy (angielskie słowo authority oznacza „władzę” i jest to chyba najbardziej podstawowe znaczenie tego słowa), przynajmniej w kontekście całego zdania to jedyne sensowne tłumaczenie. W wojsku nie ma czegoś takiego jak „rozgraniczenie autorytetów”. Dalej, na tej samej s. 70 autorka pisze o „inkompetencji kwatermistrzostwa”. Wydaje się, że bardziej po polsku byłoby „niekompetencji”, nie ma w naszym języku takiego słowa jak „inkompetencja”, natomiast po angielsku incompetent oznacza właśnie „niekompetentny” – i stąd zapewne pojawiła się u autorki ta „inkompetencja”. Wreszcie, pozostając przy wątkach lingwistycznych, nie rozumiem po co przez całą książkę od czasu do czasu, autorka katuje co wrażliwszych językowo czytelników słowem ambarkacja. Być może to kolejna kalka z angielskiego i być może jest nawet takie słowo w języku polskim, ale chyba o niebo lepiej brzmi „załadunek”, tym bardziej, że każdy statek czy okręt ma zazwyczaj pomieszczenie określane jako „ładownia”, więc akurat wydaje się, że dobrze by te słowa tutaj ze sobą korespondowały. Przypominają się „trąbowce” Krzysztofa Kęćka, używane jako zamiennik dla słowa „słonie”, przy czym tamto jeszcze mi nie przeszkadzało i jakoś brzmiało „po polsku”, a w tym przypadku określenie zastosowane przez autorkę wygląda co najmniej sztucznie.

Na s. 80 mamy innego rodzaju problem. Autorka pisze, że gen. Baird „pozostawał w Astordze z 24 brygadami i 3 bateriami”. Moją uwagę zwróciły te 24 brygady. W zamieszczonym na s. 210 wykazie wojsk brytyjskich (całości) naliczyłem wszystkiego 12 brygad. I to jest cała armia Moore’a (33 tys. ludzi), a gen. Baird dowodził na tym etapie działań tylko jej częścią – w zasadzie dywizją, więc zgaduję, że być może chodziło o bataliony. Podobnie, miejscami autorce zdarza się mylić brygady z bateriami – mniej więcej do s. 100. Z kolei na s. 77 autorka, kompilując informacje z dwóch źródeł, zamieszcza niemal jedna pod drugą informacje, które są sprzeczne – nie może się zdecydować czy morale wojsk brytyjskich na tym etapie wyprawy było niskie czy wysokie. I tak, na tej samej stronie pisze najpierw (wszystkie podkreślenia moje): „Między żołnierzami a tubylcami dochodziło też do niezliczonych incydentów, które jednak nie przerodziły się w poważniejsze zatargi, jako że morale armii było zbyt na to wysokie”, i dalej: „…konie, pomimo długich odcinków marszu (45-48 km dziennie), były nadal w świetnej kondycji”. Parę wersów niżej na tej samej stronie zaczyna się podrozdział „Salamanka”, w którym czytamy: „8 listopada armia brytyjska dotarła do Almeidy a 11 przekroczona została granica hiszpańska w Ciudad de Rodrigo. Słabe morale wojsk brytyjskich dało się odczuć już wtedy, pomimo, iż do klęski odwrotu było jeszcze daleko. (…) Żołnierze mieli dość forsownych marszów i niegościnnego kraju, zanim jeszcze na dobre rozpoczęły się działania wojenne. Słabe morale wojska w trakcie całej wyprawy hiszpańskiej mogło wynikać również z dezorientacji i idącego za nią niezdecydowania wodza”. Z tych fragmentów trudno się zorientować jak autorka ocenia poziom morale armii brytyjskiej i jego zmiany w trakcie kampanii. Wszystko to wskazuje natomiast, że autorka pewne rzeczy usiłowała wprost przepisać z książek autorów brytyjskich.

Jeszcze jedna uwaga dotyczy potyczki kawaleryjskiej pod Sahagun, która miała miejsce 20-21.XII.1808. Wydaje się mało prawdopodobna opisywana w książce historia, że jeden czy dwóch kawalerzystów angielskich przebiło się jadąc wzdłuż przez kolumnę utworzoną przez francuski pułk kawalerii, jak autorka pisze – kolumnę plutonową. Nie będę liczył jak głęboka była taka kolumna (z uwagi na mniejszą niż etatowa liczebność Francuzów nawet ciężko byłoby policzyć), ale kawalerzyści ci musieliby się wykazać dużą dzielnością. Być może jednak kolumna złamała do tego momentu szyk i tak naprawdę głębokość szyku była mniejsza czy też po prostu zapanowało zamieszanie – i to wyjaśnia przedstawioną tam historię. Zabrakło mi tutaj jakiegoś komentarza do tych historii wziętych wprost z pamiętników, gdzie jak wiadomo żołnierze mają tendencję do ubarwiania niektórych wydarzeń.

Pora na parę słów na temat strony czytelniczej. Książkę generalnie czyta się dobrze. Najlepiej wypada początek i część końcowa, przedstawiająca właściwe działania wojenne. Również pod względem merytorycznym te części wydają mi się najlepsze. Pisząc rozdziały poświęcone niemal wyłącznie armii brytyjskiej autorka w czystej formie korzystała z literatury anglojęzycznej. W momencie gdy pojawia się armia francuska, pojawiają się w tekście, przynajmniej od czasu do czasu, przypisy do prac historyków francuskich i ślady ich stylu. To zróżnicowanie widać trochę w tekście. Można powiedzieć, że do pewnego stopnia książka zachowała ducha tamtych czasów, utrwalonego przez historiografię angielską. Zwłaszcza w rozdziale drugim, gdy mamy wstępną fazę kampanii, rozważania przypominają dywagacje angielskich arystokratów na temat ich wzajemnych relacji i poglądów na różne sprawy: pan A przekazuje swoje wrażenia panu B i co o nich sądzi pan C, z kolei pan B rozważa co też na to może powiedzieć pan D i czy taki stan rzeczy nie urazi pana E, oraz co na to powie pan F itd. W porównaniu z tym opis działań Francuzów i analiza ich posunięć skupia się po prostu na działaniach, a nie „zastępujących rzeczywistość” analizach wzajemnych relacji między przedstawicielami angielskich wyższych sfer, które z ich punktu widzenia były dla całej sprawy najważniejsze (i rzeczywiście – niejednokrotnie nie da się zaprzeczyć, że tego typu elementy decydowały o przebiegu zdarzeń, natomiast czytelnik może to odbierać różnie). Powyższa uwaga nie jest oczywiście zarzutem pod adresem autorki, zachowanie takiego swego rodzaju mentalnego zróżnicowania, biorącego się z czerpania z różnych źródeł, uważam nawet za ciekawe.

Wracając jeszcze do tego, ile czerpano z historiografii brytyjskiej, jak już wspominałem, wydaje się, że znaczna część książki, mocno wykorzystuje literaturę anglojęzyczną. Obszerne fragmenty są zapewne w stosunku do niej mało oryginalne. Zdarza się jednak, że autorka komentuje dokonywane przez zagranicznych historyków oceny, niewątpliwie jest też, nawet bardzo, wyczulona na fakt obwiniania przez Anglików za wszelkie niepowodzenia Hiszpanów czy usprawiedliwiania w inny sposób swoich błędów. Za to daję jej duży plus.

Podsumowując, mimo kilku uwag krytycznych z mojej strony, jest to dobra książka, oparta w znacznym stopniu na angielskiej literaturze historycznej i jej punkcie widzenia oraz ocenach – czego trzeba mieć świadomość – niepozbawiona jednak krytycznego spojrzenia autorki, chociaż niekiedy przydałoby się go nieco więcej. Dzieje pechowej kampanii Johna Moore’a (pechowej zwłaszcza dla niego samego, bo pod jej koniec poległ w bitwie pod La Corunią) opisane zostały przystępnie i ciekawie. Jedynym wyjątkiem mogą być niektóre fragmenty skupiające się na wymianie korespondencji między angielskimi dowódcami i politykami, które mi osobiście wydają się miejscami nieco nużące, ale to jest raczej kwestią gustu i nie da się zaprzeczyć, że tego rodzaju dokumenty mają istotne znaczenie dla odtworzenia przebiegu tytułowej kampanii, więc nie mogły być przez autorkę pominięte.

Autor: Raleen

Opublikowano 01.03.2012 r.

Poprawiony: czwartek, 01 marca 2012 20:41